środa, 3 grudnia 2008

Tym razem o Diru...

Mój staaary ficzek, w którym na dodatek nie ma yaoi, lol :) Musiałam po prostu wrzucić coś, co by złagodziło wrażenie, jakie Wam pewnie zostało po moim poprzednim wpisie. Po prostu... Kolejna jednoczęściówka, ot wsio.

Niechętnie otworzył oczy, obiecując sobie w duchu, że skończy z piciem. Jego wzrok padł na otwartą butelkę leżącą w kącie pokoju, więc powoli powlókł się w jej kierunku, dość szybko łamiąc swoje wcześniejsze postanowienie i pociągając spory łyk alkoholu. Rozejrzał się po pokoju hotelowym, patrząc z obrzydzeniem na bałagan i przyrzekając sobie, że następnym razem będzie się zachowywał spokojnie po koncercie i nie będzie niczego niszczył. Zresztą i tak nie czuł się winny, bo to przecież Die i Toto bezczelnie wpadli do jego pokoju, więc musiał ciskać w nich wszystkim, co mu wpadło w ręce, żeby się ich pozbyć. Po drodze do łazienki nadepnął na stłuczoną lampkę, ale na całe szczęście nie przeciął sobie skóry. Mimo to i tak chwycił resztki wrednego, złośliwego przedmiotu i wyrzucił je przez okno, nie przejmując się zupełnie faktem, że było ono zamknięte i razem z lampką na ulicę poszybowały kawałki stłuczonej szyby.
- Widzę, że już wstałeś- burknął Kao, wchodząc bezceremonialnie do środka i nie bojąc się tego, że Kyo będzie w niego czymś rzucał, bo drobny wokalista raz spróbował i do dzisiaj miał bliznę na lewym pośladku.- Jak zawsze masz burdel w pokoju...
- To przez Die'a i Tota - wtrącił Kyo, lecz przyjaciel nie zwrócił uwagi na jego słowa, tylko spokojnie dokończył:
-...I jak zawsze zrzucasz winę na innych. Pewnie znowu obiecałeś sobie, że skończysz z piciem? - zakpił, zerkając na butelkę, a wokalista zacisnął dłonie w pięści, lecz wiedział, że lider ma rację.- Twoja abstynencja jest równie prawdopodobna jak to, że przestaniesz się ciąć na scenie albo pozwolisz mówić na siebie "Kyo-chan". Tyle razy już słyszałem te twoje obietnice...
- Przyszedłeś po ich świeżą porcję czy może raczej po to, żeby pomóc mi wyleczyć kaca?- spytał Kyo z ironią, jednak Kao nie zaszczycił go nawet przelotnym spojrzeniem, tylko wpatrzył się w stłuczone okno i skrzywił z niesmakiem na ten widok, ale pozostawił to bez komentarza.
- Masz być za pięć minut na dole, wyjeżdżamy na kolejny koncert. Pośpiesz się, tym razem nie będziemy na ciebie czekać.
- Tak jest!- Kyo zasalutował, lecz lider prychnął lekceważąco i udał, że wcale tego nie zauważył.
Wokalista wiedział jednak, że Kao nie żartował, bo już parę razy zostawiali go w hotelu, więc błyskawicznie ubrał się w jakieś ciuchy, które leżały na jego łóżku i zbiegł na dół, gdzie była już reszta zespołu. Stanął obok nich, ale nie razem z nimi, tworząc dość szybko szczelny mur, którym się odgrodził. Przyjaciele nie próbowali nawet do niego zagadać, tylko jeden Shinya uśmiechnął się nieśmiało i skinął mu głową na powitanie, więc wokalista zaszczycił go przelotnym spojrzeniem, czując, że dzięki niemu perkusista dostąpił niespotykanego zaszczytu. Po chwili zjawił się Kao i wszyscy ruszyli za nim w stronę busu, który miał ich zabrać do następnego miasteczka, wioski albo czegoś tam. Najważniejsze, że będzie tam zapewne cała horda rozochoconych fanów, którzy marzyli tylko o zgwałceniu biednego, drobnego ciałka Kyo. Usiadł na samym końcu pojazdu, a przyjaciele zajęli miejsca na początku, oprócz Kao, który rozsiadł się wygodnie obok wokalisty, dając mu jasno do zrozumienia, że dla niego blondwłosy mężczyzna nie stwarza żadnego zagrożenia. Kyo uśmiechnął się tylko do siebie na ten widok, ale nic nie powiedział, zwijając się w kłębek i zasypiając błyskawicznie.
- Wstawaj, ty śpiochu, leniu, niszczycielu, draniu, masochisto, egoisto, mały szatanie...
- Mów tak do mnie jeszcze- wyszczerzył się Kyo do lidera, który tylko trzepnął go w głowę i ruszył do wyjścia, a blondyn powlókł się niechętnie za nim, trąc oczy.
- To tutaj zagramy kolejny koncert- oznajmił Kao, ale jego słowa niewiele w tym momencie obchodziły wokalistę, który wręcz na oślep szedł w stronę hotelu, powtarzając sobie w myślach tylko jedno słowo:" łóżko".- O nie, najpierw próba, jesteś tam niezbędny- stwierdził tylko lider, chwytając przyjaciela na ramię i ciagnąc za sobą w stronę hali, starając się równocześnie nie zwracać uwagi na potok przekleństw, który właśnie wylewał się z ust blondyna.- Nie zachowuj się jak dziecko. Pod tym względem i tak nie pobijesz Die'a i Tota- dodał Kao, wskazując ręką na wspomnianych mężczyzn, którzy właśnie biegali dookoła perkusisty i próbowali trafić z małych, kolorowych pistolecików wodnych prosto w jego twarz.
- Przestańcie, no!- krzyknął wokalista, na co Die i Toto wystawili mu język i pomknęli w stronę hali, zaś Shinya uśmiechnął się z wdzięcznością do Kyo, który patrzył już zupełnie gdzie indziej.
Kyo zupełnie nie mógł zrozumieć, dlaczego Shinya zachowuje się tak nieśmiało w stosunku do przyjaciół i pozwala im stanowczo na zbyt wiele, ale dość szybko przyzwyczaił się do tego. Od czasu do czasu pomagał perkusiście, gdy żarty Die'a i Tota robiły się odrobinę niesmaczne, bo wiedział, że mężczyzna nie będzie umiał sam się obronić. Nie wiedział dlaczego, ale Shinya wyzwalał w nim uczucie, które wręcz zmuszało go do obrony, chociaż zazwyczaj nie przejmował się samopoczuciem innych. Nie potrafił tego zrozumieć, co go denerwowało, ale nauczył się w końcu przechodzić nad tym do porządku dziennego.
Po próbie był czas na wspólny obiad, w czasie którego Die zaczął kleić się do zaczerwienionego Shinyi, a Kyo obiecał sobie, że tym razem mu nie pomoże. Ku jego zaskoczeniu to Kao położył kres wygłupom i to jednym, ostrym spojrzeniem, które robiło wrażenie na każdym człowieku. Toto zaczął karmić czerwonowłosego gitarzystę, a po chwili dołączył się do nich perkusista i szybko cała trójka oddała się zabawie. Wokalista pokręcił tylko głową z niedowierzaniem, ale Kao zerknął na niego i uśmiechnął się lekko:
- Coś się stało?
- Wytłumacz mi jedno: jak to możliwe, że Die i Toshiya ciągle robią sobie żarty z Shinyi, a mimo to oni ciągle się kumplują? Przecież nasz perkusista powinien mieć więcej rozsądku, nie?
- A z ciebie to kawał głupka, wiesz?- zaśmiał się cicho lider.- Popatrz na nich... Może i cały czas się nabijają z Shinyi, ale jestem pewien, że w razie potrzeby skoczyliby za nim w ogień.
- Nie rozumiem tego- Kyo przekrzywił głowę z zaciekawieniem, wpatrując się uważnie w przyjaciół.
Właśnie Die nie trafił w usta Shinyi i wycierał mu serwetką brodę, podczas gdy Toshiya śmiał się jak wariat, prezentując wszystkim swoje uzębienie o dość wątpliwych walorach estetycznych, więc wokalista zmarszczył brwi z irytacją. Przecież Die i Toto wiecznie robili jakieś durne żarty i chyba perkusista powinien mieć ich w końcu dość, więc dlaczego ciągle znosił to dziecinne zachowanie? Kyo był pewien, że gdyby przyjaciele zachowywali się tak wobec niego, to doprowadziłby ich szybko do porządku, nie pozwalając na takie traktowanie. A przecież Shinya nie był bezwolnym dzieckiem, umiał się bronić, o czym wokalista przekonał się kiedyś, gdy szedł razem z nim do jakiegoś klubu i został zaatakowany przez pijaka. Dzięki błyskawicznej reakcji perkusisty, który sprawnie rozłożył na przysłowiowe łopatki przeciwnika udało im się uniknąć większych kłopotów.
Dlaczego więc Shinya robił się taki delikatny i ostrożny, gdy do akcji wkraczali Die i Toto? Akurat w tym momencie perkusista zerknął z tym swoim nieśmiałym uśmiechem na blondyna, który zdobył się na słabe wykrzywienie warg, mające w jego odczuciu większą wartość niż jakieś głupie szczerzenie zębów. Nadal nie mógł zrozumieć Shinyi, więc pochylił się do Kao:
- Ty sobie ze mnie żarty robisz czy jak? Moim zdaniem Shinya jest niespełna rozumu i tyle... Pewnie sam tego nie rozumiesz i tylko udajesz wszechwiedzącego.
- Mój ty drogi, mały, egoistyczny diabełku- zarechotał Kao, obdarzając Kyo nową porcją denerwujących przymiotników i nie zwracając uwagi na oburzenie na jego twarzy.- Wytłumaczenie jest banalnie proste... Oni są PRZYJACIÓŁMI. To dlatego ty czasami bronisz Shinyi, a Die i Toto z niego żartują. Przecież wiesz, że nie przekroczyliby nigdy pewnej granicy...
- Przyjaźń- prychnął lekceważąco Kyo, pociągając łyk herbaty i zerkając na przyjaciół.- Hmmm... Może coś w tym jest...
- Ale to nie dla ciebie?- spytał Kao, na co blondyn zamarł z ustami przy szklance.
- Przecież... Wy jesteście moimi... Przyjaciółmi- odparł Kyo, nie mogąc uwierzyć we własne słowa, ale szybko dotarła do niego świadomość, że jest to prawda. Pokręcona i dziwaczna, do której mógł się przyznać przed samym sobą po wielu latach, ale jednak to była prawda.
- I bardzo dobrze, że w końcu to do ciebie dotarło- stwierdził lider i dodał.- Chociaż ja osobiście wiedziałem o tym od dawna.
- Oczywiście- zaśmiał się Kyo, a Die zerknął na wokalistę ze zdziwieniem:
- Coś się stało? Jesteś chory? A może znowu łykałeś te grzybki?
- Dlaczego się pytasz?
- Bo ty się śmiejesz- odpowiedział gitarzysta, zgrabnie uchylając się przed cukiernicą, którą wokalista w niego rzucił.
- Może i jesteś moim przyjacielem, ale i tak cię kiedyś zamorduję - obiecał mu Kyo, wstając od stołu i ruszając w stronę swojego pokoju.
Musiał się wyspać przed koncertem, a ta banda kretynów na pewno chciałaby mu jakoś przeszkodzić, więc dla wszelkiej pewności zamknął pokój na klucz, rzucając się z cichym jękiem na łóżko. Teraz potrzebował ciszy i spokoju, więc jak zawsze odseparował się od przyjaciół i już po chwili smacznie chrapał, pogrążając się w słodkim śnie.

5 komentarzy:

Aga-chan pisze...

Rzabek, może to nie było yaoi ale tak mi się słodko zrobiło...na prawdę bardzo mi się podobało i może od czasu do czasu będziesz pisała takie ficki??

M.M. pisze...

Mordko Ty moja, wreszcie zebrałam się, by skomentować Ci tą przyjemną, króciutka jednoczęściówkę ^-^ Na prawdę jest przesympatyczna i taka prawdziwa ^-^
Chcę więcej takich "drobiazgów" do Ciebie ;]

Anonimowy pisze...

takie inne, co nie znaczy, że złe, wręcz przeciwnie. BARDZO mi się podobało, zwłaszcza, ze lubię Diru <33 Wydaje mi się, że świetnie ukazałaś charakter Kyo *w* Na www.antic-cafe-story.blog.onet.pl link do Ciebie w rozdziale 7 ^^ Pisz, pisz, piiiisszzz!!

Anonimowy pisze...

O tak, cukierkowe, przyjemne w czytaniu i jednocześnie nieprzesłodzone. :) Na początku żałowałam, że nie wzbogaciłaś tego ficka o nutę yaoi, jednak po przeczytaniu odczucie to zniknęło. Nigdy nie natrafiłam na Kyo, zagłębiającego się w pojęcie przyjaźni, także gratuluję, podobało mi się. ^^

Anonimowy pisze...

Informuję o 3 odcinku na http://gazetto.blog.onet.pl/. Pozdrawiam, Neko. :3